Kolejny planowany wyjazd doszedł do skutku i w środowe popołudnie pojawiłem się na łowisku. Pomimo trwającej „Majówki” na łowisku prawie nikogo nie było, co lekko mnie zdziwiło. Pierwsze przypuszczenia były następujące – ryba nie współpracuje. Mając jednak nadzieje na wyłuskanie choćby jednego karpia zasiadłem na wcześniej typowanym stanowisku. Niestety i Mnie tym razem ryby pokonały. Po 48 godzinach zjechałem z dwoma piknięciami. Nie pomogły zmiany przynęt, głębokości i sposób nęcenia.
Misiek