Kolejną już w tym roku zasiadkę rozpocząłem piątkowego popołudnia. Jako, że nie miałem wyboru zasiadłem na stanowisku najmniej obleganym ze względu na trudne warunki podwodne.
Taktyka tym razem była nieco inna niż zwykle – jedna kulka i ziarno pod zestaw. Zapachy amurowe – nęciłem słodko i dużo.
Pierwsze branie nastąpiło w środku nocy i niestety zakończone było „spinką”. Kolejne dwa brania przed południem również zakończyłem spinką. Taki rozwój sytuacji sprawił, że postanowiłem zmienić zestawy końcowe – większe haki i przypony początkowo plecionka w otulinie, a docelowo typu „D-rig”.
Dzięki zastosowanej technice udało się w końcu wyciągać ryby na brzeg. Pierwszą z nich był karp 13,5 kg. Później niestety znowu pojawiły się kolejne dwie „spinki”, które to jednak nie zraziły mnie do tego stanowiska. A wręcz przeciwnie zacząłem obmyślać metodę jak poradzić sobie z rybami i ich delikatnymi braniami. Przed wieczorem na macie wylądował kolejny karp, tym razem o masie 8,2 kg. Wieczorem nastąpiło coś czego nigdy w swej karierze wędkarskiej nie doświadczyłem. W łowisko weszło stado Amurów i w ten sposób w ciągu pół godziny miałem 3 brania i dwie piękne ryby (8,2 i 15,2 kg) na macie – jeden znów się spiął przed podbierakiem.
W nocy miałem kolejne dwa brania i kolejne „spinki” co nieco mnie „zniesmaczyło” jednak nad ranem zostało wynagrodzone pięknym karpiem (15,2 kg).
Fatum spinek trwało dalej i przed końcem wyjazdu zaliczyłem jeszcze dwie :/
Ogólnie biorąc wyjazd zakończony 10 „spinkami” i 5 rybami na macie – coś nieprawdopodobnego, a jednak możliwego nawet w przypadku doświadczonego karpiarza.
- 13,5 kg – 3K – 15.07.2017
- 8,2 kg – 3K – 15.07.2017
- 8,2 kg – 3K – 15.07.2017
- 15,2 kg – 3K – 15.07.2017
- 15,2 kg – 3K – 16.07.2017